środa, 20 maja 2009

Pieszczenie Suzuki przy muzyce reage

Z robotą jest jak z sexem, nigdy nie wiesz gdzie i kiedy Cię zaskoczy. W tym dniu nic nie zapowiadało że przez najbliższy tydzień będę gładził, pieścił i masował kształty tak doskonałe, że sąsiedzi zaglądający dyskretnie zza firanek przeżywali orgazm. Historię tę można porównać do "zajścia invitro" Jak się samemu nie może to się oddaje w inne ręce
Pierwsze doznania były niesamowite, i motywowały do dalszej penetracji tych boskich linii i załamań. Przyznam jednak że po tygodniu flirt ten przestał mnie już bawić, rąk nie czułem ze zmęczenia, kciuk odmówił posłuszeństwa a Yamaha zaczęła stroić fochy... widocznie szata w którą ją stroiłem,piękna vinylowa okleina, nie przypadła jej do gustu. I tak to już w chorych związkach bywa!
Najpierw "poszły" drobne inwektywy, potem coś z grubszej beczki a na końcu leciały epitety z tzw. górnej półki!
Ona odpłaciła pięknym za nadobne, podarty przyodziewek rzuciła na ziemię a ja stary satyr zacząłem kombinować jak to można jeszcze sfastrygować w całość żeby jej właściciel nie dostał zawału.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz